Idea Imperium
Europa była miejscem gdzie powstały, rozwijały się i zderzyły dwa wielkie modele państwowe, dwa modele politycznej jedności: poprzedzony przez monarchię naród oraz imperium [cesarstwo]. Ostatniego cesarza rzymskiego, Romulusa Augustusa, zdetronizowano w 475 roku. Pozostało tylko wschodnie cesarstwo. Jednak po tym jak zachodnie cesarstwo zostało rozmontowane powstała nowa zjednoczeniowa świadomość. W 795 roku papież Leon III rozpoczął pontyfikat oparty na rządach Karola, króla Franków i patrycjusza rzymskiego, a nie na rządach cesarza bizantyńskiego. Pięć lat później, w Rzymie, w dzień Bożego Narodzenia 800 roku, Leon III umieścił cesarską koronę na głowie Karola Wielkiego.
Jest to pierwsze odnowienie cesarstwa. Było ono zgodne z teorią transferu (transratio imperii) w myśl której odrodzone cesarstwo Karola Wielkiego jest kontynuacją Cesarstwa Rzymskiego, co doprowadziło do końca teologiczne spekulacje inspirowane przez słowa proroka Dawida, który przewidywał, że koniec świata nastąpi po upadku czwartego imperium, tj. po upadku Cesarstwa Rzymskiego, które nastąpiło po cesarstwach: babilońskim, perskim i aleksandryjskim.
W tym samym czasie, odnowienie cesarstwa doprowadziło do zerwania z augustiańską ideą radykalnej opozycji między civitas terrena i civitas Dei, która to opozycja mogła być rozumiana w sposób sugerujący, że chrześcijańskie cesarstwo jest jedynie chimerą. W rzeczywistości, Leon III przyjął nową strategię – chrześcijańskie cesarstwo w którym cesarz będzie obrońcą Państwa Bożego. Cesarz uzyskał swoją władzę od papieża, którego duchową władzę powielał on w sferze doczesnej. Oczywiście wszystkie kłótnie dotyczące inwestytury miały swoje źródło w tym niejednoznacznym sformułowaniu, które czyniło cesarza poddanym w porządku duchowym, ale w tym samym czasie ustanawiało go głową doczesnej hierarchii, której święty charakter został niedługo później wyrażony.
Po traktacie w Verdun (843) pieczętującym podział cesarstwa między trzech wnuków Karola Wielkiego (Lothara I, Ludwika Niemieckiego i Karola Łysego), król Saksonii, Henryk I, został koronowany cesarzem w 919 roku. Cesarstwo stało się wtedy niemieckim. Po tym jak władza Karolingów osłabła, zostało ono przywrócone w centrum Europy przez Ottonów i Franków a władzę w 962 roku uzyskał król Otton I Niemiecki. Pozostało ono główną polityczną siłą w Europie aż do połowy XIII wieku, gdy zostało oficjalnie przekształcone w Święte Cesarstwo Rzymskie (Sacrum Romanum Imperium). Po 1442 roku dodano określenie „Narodu Niemieckiego”.
Nie jest możliwym odtworzyć historię Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego bez wskazania, że w całej jego historii był on połączeniem trzech komponentów: starożytności, chrześcijaństwa i niemieckiej tożsamości.
Historycznie idea cesarska zaczęła się rozpadać w Renesansie, wraz z pojawieniem się pierwszych państw narodowych. Oczywiście, wiktoria pod Pawią w 1525 roku, zwycięstwo wojsk cesarskich nad siłami Franciszka II, zdawało się odwracać ten trend. W tym czasie, wydarzenie to uważano za niezwykle istotne i było ono przyczyną renesansu gibelińskiego w Italii. Po Karolu V jednakże tytuł cesarski nie trafił do jego syna Filipa i cesarstwo ponownie zostało zredukowane do kwestii lokalnej. Po pokoju westfalskim (1648) patrzono na nie z coraz mniejszym uznaniem, jak na prostą konfederację państw terytorialnych. Upadek trwał jeszcze dwa i pół wieku. 6 kwietnia 1806 roku, Napoleon sprawił, że rewolucja zaowocowała zniszczeniem tego co pozostało po cesarstwie. Franciszek II zrezygnował ze swoich wpływów a Święte Cesarstwo Rzymskie już nie powróciło.
***
Na pierwszy rzut oka koncepcja cesarstwa nie jest łatwa do zrozumienia, co wynika z często sprzecznego używania tego terminu. W swoim słowniku Littre zadowala się tautologiczną definicją: cesarstwo jest „państwem rządzonym przez cesarza”. To trochę zbyt mało. Tak jak polis lub naród cesarstwo jest rodzajem politycznej jedności; inaczej niż monarchia czy republika, nie jest ono formą rządu. Oznacza to, że cesarstwo jest kompatybilne a priori z różnymi formami rządów. Pierwszy artykuł Konstytucji Weimarskiej ustanawiał, że „Rzesza Niemiecka jest republiką”. Nawet w 1978 roku Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe nie wahał się przyznać, że „Rzesza Niemiecka pozostaje podmiotem prawa międzynarodowego”. Najlepszym sposobem aby zrozumieć zasadniczą rzeczywistość imperium jest porównanie jej z rzeczywistością narodu czy państwa narodowego – te ostatnie reprezentują koniec procesu tworzenia się narodu, czego Francja jest najlepszym przykładem.
W obecnym rozumieniu naród jawi się jako współczesne zjawisko. Zgodnie z tym twierdzeniem zarówno Colette Beaune[1] jak i Bernard Guene są w błędzie, gdy umieszczają narodziny narodu bardzo wcześnie w historii. Idea ta pozostaje anachroniczna: miesza ona „królewskość” z „narodowością”, formowanie się narodowości z formowaniem się narodu. Formowanie się narodowości pokrywa się z narodzinami poczucia przynależności, które wykroczyło poza zwykły horyzont miejsca narodzin w trakcie wojny z Plantagenetami – poczucie to wzmocnione zostało w czasie Wojny Stuletniej. Nie można jednak zapominać, że w Wiekach Średnich słowo „naród” (od „narodzin”) [fr. nation – naissance – T.P.] miało wyłącznie etniczne znaczenie – nationes Sorbony były po prostu grupami studentów, którzy posługiwali się różnymi językami. Podobnie – słowo „kraj” [fr. patrie – T.P.], które pojawia się we Francji jedynie w ustach XVI-wiecznych humanistów (Dolet, Ronsard, Du Bellay), odsyła do średniowiecznego określenia „ojczyzna” [fr. – pays – T.P.]. Będący więcej niż zwykłym przywiązaniem do miejsca urodzenia „patriotyzm” [fr. patriotisme – T.P.] jest wiernością panu lub lojalnością wobec osoby króla. Nawet słowo „Francja” pojawia się relatywnie późno. Poczynając od Karola III (nazywanego Prostym) tytuł noszony przez króla Francji brzmiał Rex Francorum. Zwrot Rex Franciae pojawia się jedynie na początku XIII wieku, w czasie rządów Filipa Augusta, po pokonaniu hrabiego Tuluzy pod Muret, co skończyło się aneksją terenów na których mówiono w języku oksytańskim i prześladowaniem katarów.
Idea narodu została w pełni ustanowiona w XVIII wieku, a szczególne znaczenie miała tu rewolucja. Na początku odwoływała się ona do koncepcji suwerenności przeciwnej do monarchii absolutnej. Połączyła ona tych, którzy zgadzali się w kwestiach politycznych i filozoficznych – to nie król, ale „naród” zaczął ucieleśniać polityczną jedność kraju. Ostatecznie – naród był tą abstrakcyjną lokacją w której lud mógł począć i wypróbować swoje prawa, gdzie jednostki zostały zamienione w obywateli.
Przede wszystkim, naród jest suwerennym ludem, który – w najlepszym przypadku – przekazuje królowi władzę nakładania prawa wynikającego z woli powszechnej; dalej, to Ci ludzie, którzy uznają władzę danego państwa, zamieszkują to samo terytorium oraz uważają siebie i innych za członków tej samej jednostki politycznej; w końcu, naród to jedność polityczna – sama w sobie. Oto dlaczego tradycja kontrrewolucyjna, która wychwalała zasady arystokratyczne, początkowo nie chciała uznać wartości narodu. Na odwrót – artykuł 3 Deklaracji Praw Człowieka z 1789 roku stanowił: „Źródło wszelkiej władzy zasadniczo tkwi w narodzie”. Bertrand de Jouvenel napisał nawet, że: „Z perspektywy czasu wydaje się, że ruch rewolucyjny dążył do założenia religii narodu.” [2]
Co odróżnia imperium od narodu? Przede wszystkim fakt, że imperium nie jest – w pierwszym rzędzie – terytorium, ale w gruncie rzeczy ideą lub zasadą. Polityczny porządek jest determinowany przez nie same – a nie przez materialne czynniki lub posiadanie geograficznej przestrzeni. Jest determinowany przez duchowe lub prawne idee. W związku z tym byłoby poważnym błędem myśleć, że imperium różni się od narodu przede wszystkim wielkością, że jest ono w pewnym sensie „narodem większym niż inne”. Oczywiście, imperium zajmuje ogromny teren. Co jest jednak istotne – cesarz dzierży władzę dzięki cnocie, która reprezentuje coś co przekracza zwykłe jej posiadanie. Jako dominus mundi, jest on suzerenem książąt i królów to znaczy – rządzi on suwerenami, a nie terytorium i reprezentuje władzę wykraczającą ponad wspólnotę, którą rządzi.
Juliusz Evola napisał: „Imperium nie powinno być mylone z królestwami i narodami z których się składa ponieważ jest czymś jakościowo różnym, pod względem swoich zasad – czymś wcześniejszym i znajdującym się ponad nimi.” [3] Zanim udało się wyrazić znaczenie systemu ponadnarodowej hegemonii terytorialnej, „stare rzymskie pojęcie imperium odsyłało do czystej władzy wydawania poleceń, quasi-mistycznej siły auctoritas.” W Średniowieczu panowało precyzyjne rozróżnienie na auctoritas (nadrzędność moralna i duchowa) oraz potestas (prosta publiczna władza polityczna wykorzystywana przy użyciu legalnych środków). Zarówno w średniowiecznym cesarstwie jak i w Świętym Cesarstwie Rzymskim to rozróżnienie leżało u podstaw oddzielenia władzy imperialnej i cesarskiej władzy suwerennej nad poszczególnymi ludźmi. Dla przykładu, Karol Wielki był częściowo cesarzem, a częściowo królem Longobardów i Franków. Od tego czasu lojalność wobec cesarza nie była narzucana ludziom lub poszczególnym krajom. W ten sam sposób, w cesarstwie austro-węgierskim, lojalność wobec dynastii habsburskiej ustanawiała „faszystowską więź między ludźmi i zastępowała patriotyzm” (Jean Branger); przeważała ona nad relacjami o charakterze narodowym czy wyznaniowym.
Ten duchowy charakter imperialnych zasad był bezpośrednią przyczyną słynnej kłótni dotyczącej inwestytury, która pochłaniała stronników papieża i cesarza przez wiele wieków. Pozbawione militarnej treści, pojęcie imperium pierwotnie posiadało silne teologiczne wsparcie w średniowiecznych Niemczech, gdzie można ujrzeć chrześcijańską reinterpretację rzymskiej idei imperium. Uważając się za egzekutorów świętej historii powszechnej, cesarze wywnioskowali z tego idee zgodnie z którą cesarstwo, jako „święta” instytucja (Sacrum Imperium), musi posiadać autonomiczną wobec papieża władzę. Było to powodem kłótni między gwelfami i gibelinami.
Zwolennicy cesarza, którzy odrzucali papieskie pretensje – gibelini – odnaleźli wsparcie w starym rozróżnieniu między imperium a sacerdotium, uznawanych za dwie równie ważne sfery ustanowione przez Boga. Ta interpretacja była rozszerzeniem rzymskiej koncepcji relacji na linii cesarz i Pontifex Maximus, z których każdy był przełożonym drugiego w swoim porządku [sferze – T.P.] Gibelini nie chcieli, aby władza duchowa została podporządkowana władzy świeckiej, ale – w związku z kościelnymi pretensjami – żądali dla władzy imperialnej statusu równego władzy duchowej. Tak więc dla Fryderyka II Hohenstaufa, cesarz jest pół-boskim pośrednikiem za pomocą którego Boża sprawiedliwość rozlewa się po ziemi. To renovatio, które czyni cesarza zasadniczym źródłem prawa i nadaje mu charakter „prawa żyjącego na ziemi” (lex animata in terris), podbudowało gibelińskie żądania: tak jak papiestwo, cesarstwo musi być uznawane za – ze swej natury i przez swój charakter – świętą instytucję. Evola podkreślił, że opozycja między gwelfami a gibelinami „nie była jedynie polityczna (…) Wyrażała ona antagonizm dwóch wielkich dostojeństw, obydwu roszczących sobie prawo do wymiaru duchowego (…) Na swoim najgłębszym poziomie, gibelinizm utrzymywał, że w czasie swojego życia na ziemi (rozumianego jako wykonywanie zawodu, walka lub służba) jednostka może wykroczyć poza siebie (…) za pomocą działania i pod sztandarami cesarstwa, w zgodzie z „nadnaturalnym” charakterem instytucji, który został jej nadany.” [4] Od tego momentu, przez kolejne wieki, upadek imperium odpowiada upadkowi centralnej roli odgrywanej przez jego zasady i, odpowiednio, jego przesuwaniu się ku czysto terytorialnej definicji. Cesarstwo Rzymsko-Niemieckie zmieniło się, gdy zarówno we Włoszech jak i w Niemczech podjęto próbę związania go z zaszczytnym terytorium. Ta idea jest nieobecna jeszcze u Dantego, dla którego cesarz nie jest ani Niemcem, ani Włochem, ale „Rzymianinem” w sensie duchowym – tzn. jest następcą Cezara i Augusta. W innych słowach, cesarstwo – bez własnego upadku – nie może przekształcić się w „wielki naród”, ponieważ w rozumieniu zasad, które je ożywiają, żaden naród nie może przyjąć i wykorzystywać funkcji władzy nadrzędnej, gdyż nie może wznieść się ponad własną lojalność i partykularne interesy. „Imperium w prawdziwym sensie tego słowa”, konkluduje Evola, „może istnieć jedynie ożywiane przez duchową gorliwość (…) Jeśli jej nie ma można stworzyć jedynie zafałszowany przez przemoc imperializm, prostą, mechaniczną super-strukturę pozbawioną duszy.” [5]
Jeśli chodzi o pojęcie narodu to pochodzi ono z pretensji królestw, które nadawały sobie imperialne prerogatywy przez odniesienie ich nie do zasad, ale do terytorium. Początek tego procesu można dostrzec w podziale cesarstwa karolińskiego, który nastąpił po traktacie w Verdun. Od tego czasu Francja oraz Niemcy, jeśli możemy je tak nazwać, miały odrębne cele. O imperialnej tradycji przypomniano sobie później, w czasie gdy królestwo Franków (Regnum Francorum) odłączone się od wspólnoty niemieckiej zaczęło powoli rozwijać się w stronę współczesnego narodu za pośrednictwem państwa monarchicznego. Koniec dynastii karolińskiej datowany jest na X wiek: 911 rok w Niemczech, 987 rok we Francji. Wybrany w 987 roku Hugon Kapet był pierwszym królem który nie rozumiał języka franków. Był też pierwszym królem, który sytuował się jasno poza tradycją imperialną, co wyjaśnia dlaczego, w „Boskiej Komedii”, Dante wkłada mu w usta zdanie: „Byłem złośliwym dachem, który położył cień na całe terytorium chrześcijaństwa!”
W XIII i XIV wieku królestwo Francji było budowane przez Filipa Augusta (Bouvines, 1214) i Filipa Pięknego (Agnani, 1303) przeciwko cesarstwu. W 1204 roku papież Innocenty III zadeklarował, że „jest publicznie wiadomym, że król Francji nie uznaje nad sobą, w porządku doczesnym, żadnej władzy nadrzędnej.”
Gdy tylko legenda trojańska została zinstrumentalizowana, cała praca „ideologicznej” legitymacji spowodowała, że imperium zostało uznane za przeciwne zasadzie suwerenności królestw narodowych i ich prawu do nieuznawania innych uprawnień niż te, które leżą w ich interesie. Rola jurystów, podkreślona tak dobitnie przez Carla Schmitta, jest tu kluczowa. W połowie XIII wieku byli oni jedynymi, którzy formułowali doktrynę zgodnie z którą, „król Francji, który nie uznaje nikogo ponad sobą w porządku doczesnym, jest wyłączony z imperium i może być uważany za princeps in regno suo.” [6] Ta doktryna została później rozwinięta w XIV i XV wieku przez Pierre`a Duboisa i Guillaume`a de Nogareta. Przez ogłoszenie się „cesarzem w swoim królestwie” (rex imperator in regno suo) król przeciwstawił swoją terytorialną suwerenność duchowej suwerenności imperium – jego czysto doczesna władza została przeciwstawiona cesarskiej władzy duchowej. W tym samym czasie, juryści wsparli centralizację przeciwko życiu lokalnemu i przeciwko feudalnym arystokracjom, szczególnie z powodu instytucji „królewskiej kasy”. Ufundowali oni porządek prawny, ze swego charakteru burżuazyjny, w którym prawo – uznany za generalną normę z racjonalnym atrybutem – stało się podstawą dla czysto statycznej władzy. Prawo zostało przekształcone w prostą legalność kodyfikowaną przez państwo. W XVI wieku formuła króla jako „cesarza w swoim królestwie” była bezpośrednio związana z ideą suwerenności, na temat której teoretyzował Jean Bodin. Carl Schmitt zauważył, że Francja była pierwszym krajem na świecie, który stworzył porządek publiczny całkowicie odmienny od modelu średniowiecznego.
Co stało się później jest dobrze znane. We Francji naród pojawił się pod podwójnym znakiem: centralizującego absolutyzmu i rozrostu burżuazji. Główną rolę grało tu narzekanie na państwo. Gdy Ludwik XIV powiedział „L’Etat c’est moi” miał na myśli to, że nie ma nic ponad państwem. Państwo stworzyło naród, który następnie „wyprodukował” Francuzów; podczas gdy w krajach o cesarskiej tradycji, w czasach współczesnych, to ludzie stworzyli naród, który następnie stworzył państwo. Tak więc dwa procesy historycznej konstrukcji są całkowicie sobie przeciwne, a przeciwieństwo to bazuje na różnicy między narodem a imperium. Jak często podkreślano, historia Francji była stałą walką przeciwko cesarstwu. Świecka polityka francuskiej monarchii była nastawiona na stworzenie wyrwy między przestrzenią niemiecką i włoską. Po 1792 roku republika przejęła te same cele: walka przeciwko Domowi Austriackiemu i podbój Renu.
Opozycja między duchową zasadą i władzą terytorialną nie jest jedyną. Inna zasadnicza różnica dotyczyła sposobu w jaki imperium i naród postrzegały polityczną jedność. Jedność imperium nie była mechaniczna ale organiczna i pochodziła spoza państwa. W stopniu w jakim ucieleśniało zasadę, imperium zakładało jedność jedynie na poziomie zasady. Podczas gdy naród – w procesie własnej formacji – rodził własną kulturę lub szukał poparcia w kulturze. W czasie gdy naród próbował stworzyć tożsamość ludu i państwa, imperium zawierało w sobie różne ludy.
Zasada imperium próbuje godzić jednostkę z wielością, to co partykularne z tym co uniwersalne. Jego generalnym prawem jest autonomia i szacunek dla różnorodności. Imperium stara się jednoczyć na wyższym poziomie, nie tłumiąc różnorodności kulturowej, charakterów etnicznych i ludów. Jest ono całością, której części są autonomiczne proporcjonalnie do solidności tego co je spaja. Te części są różnorodne i organiczne. Inaczej niż w przypadku zjednoczonej i scentralizowanej societas królestw narodowych, imperium uosabia klasyczny obraz universitas. Moeller van den Bruck prawidłowo postrzegał imperium jako jedność przeciwieństw, podczas gdy Evola definiował je jako „ponadnarodową organizację – taką, że jej jedność nie ma w zwyczaju niszczyć lub zrównywać etnicznej i kulturalnej mnogości, którą obejmuje”, [7] dodając, że zasada imperialna czyni możliwym „odejście od mnogości różnych elementów w stronę zasady, która jest zarazem wyższa i uprzednia w stosunku do jej różnorodności – różnorodności, które czerpią jedynie z rzeczywistości empirycznej.” A więc nie jest to kwestia obalenia, ale integrowania różnic.
Na szczycie Cesarstwa Rzymskiego, Rzym był ideą, zasadą, która czyniła możliwym zjednoczenie różnych ludów bez ich nawracania lub prześladowania. Zasada imperium, która była opracowywana już w republikańskim Rzymie, odzwierciedla wolę zabezpieczenia zawsze zagrożonego porządku kosmicznego. Cesarstwo Rzymskie nie potrzebowało zazdrosnych bogów. Przyjmowało ono inne bóstwa, znane lub nieznane i to samo tyczy się politycznego porządku. Imperium akceptowało obce kulty i różnorodność kodeksów. Każdy lud mógł zorganizować swoją federację z uwzględnieniem swojej tradycyjnej koncepcji prawa. Rzymskie ius brało górę jedynie w relacjach między jednostkami pochodzącymi z różnych ludów lub w relacjach między federacjami. Można było być rzymskim obywatelem (civis romanus sum) bez porzucania własnej narodowości.
Tę dystynkcję (obcą duchowi narodu) między tym co dziś nazywane jest narodowością i obywatelstwem można odnaleźć w Cesarstwie Rzymsko-Niemieckim. Średniowieczna Rzesza, ponadnarodowa instytucja (ożywiana przez zasadę wykraczającą poza polityczny porządek), była fundamentalnie pluralistyczna. Pozwalała ludowi żyć zgodnie z upodobaniem, w zgodzie z ich własnym prawem. W języku współczesnym – charakteryzowała się wyraźnym „federalizmem” szczególnie szanującym mniejszości. W końcu Cesarstwo Austro-węgierskie funkcjonowało sprawnie przez wieki, w czasie gdy mniejszości stały się większością populacji (60 % całości). Zebrało ono ze sobą Włochów i Rumunów, tak jak Żydów, Serbów, Rosjan, Niemców, Polaków, Czechów, Chorwatów i Węgrów. Jean Branger napisał, że „Habsburgowie zawsze byli obojętni wobec koncepcji państwa narodowego”. Imperium to, ufundowane przez Dom Austriacki, przez setki lat nie wyrażało chęci stworzenia „narodu austriackiego”, który tak naprawdę nabrał kształtu dopiero w XX wieku. [8]
Odwrotnie, tym co charakteryzuje rzeczywistość narodową jest jej nieodparta tendencja do centralizowania i homogenizacji. Gospodarowanie przestrzenią przez państwo narodowe w pierwszej kolejności ujawnia się w terytorium na jakim istnieje homogeniczna suwerenność polityczna. Ta jednorodność może być przede wszystkim ujęta w prawie: terytorialna jedność wynika z jednolitości norm prawnych. Świecka walka monarchów przeciwko szlachcie feudalnej, szczególnie w czasach Ludwika XI, unicestwienie cywilizacji terenów języka oksytańskiego, afirmacja zasady centralizacji w czasie rządów Richelieu, wszystko to zmierzało w tym samym kierunku. Pod tym względem, XIV i XV wiek oznaczały fundamentalną zmianę. W czasie tego okresu państwo – jawiące się jako zwycięzca nad feudalnymi arystokracjami – zapewniło sobie sojusz z burżuazją równolegle do ustanowienia scentralizowanego porządku prawnego. Równocześnie pojawił się „narodowy” rynek ekonomiczny. Dzięki monetaryzacji wszelkiej formy wymiany (niekomercyjna, ponadwspólnotowa wymiana była wcześniej nieopodatkowana), odpowiadał on woli państwa, które pragnęło maksymalizować dochody fiskalne. Jak wyjaśnia Pierre Rosanvallon: „państwo narodowe zmierza do opanowania i uporządkowania globalnej przestrzeni. W tym samym stopniu rynek zmierza przede wszystkim do reprezentowania i konstruowania przestrzeni społecznej; jedynie w drugim rzędzie jest on zdecentralizowanym mechanizmem służącym regulowaniu aktywności ekonomicznej poprzez system cenowy. Z tego punktu widzenia, państwo narodowe i rynek odsyłają do tej samej formy socjalizowania jednostek wewnątrz przestrzeni. Można sobie ich wyobrazić jedynie w zatomizowanej społeczności w której osoba jest uważana za autonomiczną. Zarówno w socjologicznym jak i w ekonomicznym sensie tego słowa, państwo narodowe i rynek nie mogą funkcjonować w przestrzeni gdzie społeczność rozwija się jako jednostka globalna i społeczna.” [9]
Nie ma wątpliwości, że absolutyzm monarchiczny brukował drogę narodowej rewolucji burżuazyjnej. Po tym jak Ludwik XIV złamał ostatnie punkty szlacheckiego oporu, rewolucja była nieunikniona, gdy burżuazja mogła po kolei wygrać własną autonomię. Ale nie ma też wątpliwości, że pod wieloma względami rewolucja jedynie wypełniała i przyśpieszała tendencje ancien regime. Jak pisał Tocqueville: „Rewolucja Francuska była przyczyną wielu przypadkowych i wtórnych rzeczy, ale główny zalążek najważniejszych rzeczy istniał wcześniej (…) We Francji, władza centralna już wcześniej objęła swoim zasięgiem lokalną administrację bardziej niż w jakimkolwiek innym kraju na świecie. Rewolucja jedynie uczyniła tę władzę bardziej umiejętną, silniejszą, bardziej przedsiębiorczą.” [10]
Zarówno w monarchii jak i w republice „narodowa” logika próbowała wyeliminować wszystko, co mogłoby wtrącić się między państwo a jednostkę. Próbowano podporządkować jednostki prawom w unifikujący sposób; nie próbowano łączyć razem wspólnot mogących zachować własne języki, kultury i prawa. Władza państwowa podporządkowywała sobie indywidualnych poddanych, co było przyczyną stałego niszczenia lub ograniczania władzy wszelkich form społeczności pośredniczących: klanów rodzinnych, wspólnot wiejskich, konfraterii, cechów itd. Prawo z 1791 roku skierowane przeciwko korporacjom (loi Le Chapelier) znalazło swój precedens w 1539 roku w tłumieniu przez Franciszka I „wszystkich konfraterii handlowych i rzemieślniczych w całym królestwie” – w decyzji, która w tym czasie wymierzona była w rzemieślników [Compagnons]. Oczywiście wraz z rewolucją ta tendencja została przyśpieszona. Zmiana krain w departamenty o mniej lub bardziej zbliżonym rozmiarze, ogień przeciwko „duchowi prowincjonalnemu”, tłumienie partykularyzmów, ofensywa przeciwko językom regionalnym i gwarom, standaryzacja miar i wag, reprezentowały prawdziwą obsesję do ustawiania wszystkiego. By użyć określeń Ferdynanda Tönniesa – współczesny naród pojawił się, gdy społeczeństwo wzrastało w deszczu starych wspólnot.
Ten indywidualistyczny komponent państwa narodowego jest tutaj zasadniczy. W imperium konieczne jest zachowanie różnorodności grup; przez samą swoją logikę, naród uznaje jedynie jednostki. Członek imperium jest nim w pośredni sposób poprzez struktury pośredniczące. Odwrotnie, do narodu należy się w sposób bezpośredni, to jest bez pośrednictwa lokalnych więzi, ciał lub państw. Monarchiczna centralizacja była zasadniczo jurydyczna i polityczna; tym samym wskazywała ona na prace przy konstrukcji państwa. Centralizacja rewolucyjna, która towarzyszyła powstawaniu współczesnego narodu, poszła dalej. Była ona nakierowana na bezpośrednie „wyprodukowanie narodu” to znaczy na zrodzenie nowego społecznego sposobu zachowania. Państwo stało się po tym wydajnym społecznie monopolistycznym producentem: próbowało ono – na ruinach ciał pośredniczących, które zniszczyło – ustanowić wspólnotę jednostek uznawanych za równe na poziomie świeckim. [11]
Jak wykazał Jean Baechler, „w narodzie grupy pośredniczące są uznawane – w porównaniu z obywatelami – za nieistotne i stają się drugorzędne.”[12] Louis Dumont argumentował w podobny sposób, że nacjonalizm wynika z przeniesienia subiektywnego charakteru indywidualizmu na poziom abstrakcyjnej wspólnoty. „W najbardziej precyzyjnym, współczesnym sensie tych słów, ‚naród’ i ‚nacjonalizm’ (odróżniany od zwykłego patriotyzmu) jest historycznie częścią i fragmentem indywidualizmu jako wartości. Naród jest jedynie typem globalnej społeczności, która odpowiada rządom indywidualizmu jako wartości. Nie tylko historycznie naród towarzyszy indywidualizmowi – współzależność między nimi jest tak nieodzowna, że można powiedzieć iż naród jest globalną społecznością składającą się z ludzi, którzy uważają się za jednostki.” [13]
Ten indywidualizm, utkany na krosnach logiki narodu, jest oczywiście przeciwny holizmowi konstrukcji imperialnej, gdzie osoba nie jest oddzielana od swoich naturalnych i kulturowych powiązań. W imperium obywatelstwo nie zależy od narodowości. W narodzie te dwa pojęcia są synonimami: przynależność do narodu jest podstawą obywatelstwa. Pierre Fougeyrollas podsumował tę sytuację w następujących słowach: „Zrywając ze średniowiecznymi społecznościami, które miały dwubiegunową tożsamość – były zwieńczeniami więzi etnicznych i wspólnotami wiernych – nowoczesne narody są społecznościami zamkniętymi, gdzie państwo przyznaje obywatelom jedyną oficjalną tożsamość. W związku z tym, naród był anty-imperialny od swoich narodzin i ze swoich założeń. Holandia powstała poprzez odłączenie się od cesarstwa habsburskiego; Anglia powstała przez zerwanie z Rzymem i ustanowienie religii narodowej. Hiszpania stała się kastylijska tylko po po żeby wyrwać się z systemu habsburskiego, a Francja, która powoli tworzyła się jako naród w walce z Cesarstwem Rzymsko-Niemieckim, stała się narodem jedynie dzięki zwalczaniu sił tradycyjnych w całej Europie.” [14]
Imperium nigdy nie jest całkowicie zamknięte – inaczej niż naród, który w coraz większym stopniu określany jest przez niewyczuwalne granice. Granice imperium są naturalnie płynne i tymczasowe, co wzmacnia jego organiczny charakter. Początkowo słowo frontier („granica”) miało wyłącznie wojskowe znaczenie: linia frontu. Na początku XIV wieku, w czasie rządów we Francji Ludwika X Kłótliwego, słowo frontier zastąpiono słowem marche, które używa się powszechnie do dziś. Ale zajęło cztery wieki zanim nabyło ono swój obecny sens – granica między dwoma państwami. Wbrew legendzie, idea „granic naturalnych”, która była czasem używana przez jurystów w XV wieku, nigdy nie inspirowała polityki zagranicznej monarchii. Jej pochodzenie czasem mylnie przypisuje się Richelieu, albo nawet Vaubanowi. W rzeczywistości idea ta, zgodnie z którą naród francuski winien posiadać „naturalne granice”, była używana systematycznie jedynie w okresie rewolucji. Szczególnie miało to miejsce w okresie rządów Konwentu, gdy żyrondyści używali jej jako legitymacji dla ustanowienia wschodniej granicy na lewym brzegu Renu i, bardziej ogólnie, dla uzasadnienia ich polityki aneksyjnej. Również w czasie rewolucji jakobińska idea mówiąca, że granice państwa powinny odpowiadać w równej mierze granicom językowym, władz politycznych jak i narodowym, zaczęła rozprzestrzeniać się w każdym miejscu Europy. Ostatecznie, to Konwent wymyślił pojęcie „cudzoziemców wewnętrznych” (z którego – paradoksalnie – doskonały użytek zrobił Charles Maurras) i zastosował je do arystokratów, którzy wspierali pogardzany system: definiując ich jako „obcych pośród nas”, Barrere twierdził, że „arystokraci nie mają ojczyzny”.
Nawet ze swoją uniwersalną zasadą i uniwersalnym powołaniem, imperium nie jest uniwersalistyczne w obecnym znaczeniu tego słowa. Jego uniwersalność nigdy nie oznacza ekspansji na cały świat. Inaczej – wiązało się ona z ideą sprawiedliwego porządku dążąc do utworzenia federacji wszystkich ludów na bazie konkretnej organizacji politycznej. Z tego punktu widzenia, imperium, które odrzuca wszelkie próby konwersji lub standaryzacji, różni się od hipotetycznego rządu światowego lub od idei mówiącej, że istnieją prawno-polityczne zasady obowiązujące powszechnie we wszystkich czasach i we wszystkich miejscach.
Skoro uniwersalizm [w obecnym rozumieniu – T.P.] jest bezpośrednio związany z indywidualizmem, współczesny polityczny uniwersalizm musi być rozpatrywany w kategoriach indywidualistycznych ograniczeń państwa narodowego. Historyczne doświadczenie pokazuje, że nacjonalizm często przybiera formę etnocentryzmu poszerzonego do wymiarów uniwersalnych. Wiele razy naród francuski chciał być „najbardziej uniwersalnym z narodów” i to z uniwersalności swojego modelu narodowego chciał on czerpać uprawnienie do rozpowszechniania tego modelu po całym świecie. W czasie gdy Francja chciała być „najstarszą córą Kościoła”, mnich Guibert de Nogent, w swoim Gesta Dei per Francos uczynił Franków narzędziem Boga. Od 1792 roku rewolucyjny imperializm również próbował przemienić całą Europę według idei państwa narodowego. Od tamtej pory nie brakuje głosów autoryzujących zapewnienia, że francuska idea narodu odpowiada idei ludzkości i, że to czyni ją szczególnie „tolerancyjną”. Można zakwestionować te pretensje ponieważ propozycja ta może być odwrócona: naród odpowiada ludzkości, ponieważ ludzkość odpowiada narodowi. W następstwie tego odwrócenia, Ci którzy są wrogami zostają nie tylko wyłączeni z określonego narodu, ale również z gatunku ludzkiego jako całości.
***
Słowo imperium [cesarstwo] powinno być zarezerwowane jedynie dla historycznych konstrukcji zasługujących na to miano, takich jak Cesarstwo Rzymskie, Cesarstwo Bizantyjskie, Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego czy Cesarstwo Ottomańskie. Cesarstwo Napoleońskie, hitlerowska Trzecia Rzesza, francuskie i brytyjskie imperia kolonialne i współczesne imperializmy – amerykański i sowiecki – naturalnie nie są imperiami. Takie określenie kłamliwie nadaje się inicjatywom i władzom zaangażowanym jedynie w zdobywanie nowych terytoriów. Te współczesne „wielkie mocarstwa” nie są imperiami, ale raczej narodami, które po prostu chcą się rozwijać – rozwijać przez militarny, ekonomiczny i każdy inny podbój poza ich obecnymi granicami.
W okresie napoleońskim „imperium” francuskie [empire] (pojęcie obecnie używane do opisu monarchii przed 1789 roku, ale jedynie w znaczeniu „państwa”) było narodowo-państwową jednostką próbującą ugruntować swoją pozycję wielkiego hegemona w Europie. Imperium Bismarcka, które traktowało państwo priorytetowo, próbowało również stworzyć naród niemiecki. Alexandre Kojève zauważył, że „hitlerowski slogan: Ein Reich, ein Volk, ein Fuhrer jest jedynie (nieudolnym) niemieckim tłumaczeniem nacjonalistycznego hasła Rewolucji Francuskiej: la Republique une et indivisible. Wrogość Trzeciej Rzeszy do idei imperium jest również widoczna w jej krytyce ideologii ciał pośredniczących i ‚osiedli’”. [15] Centralistyczna i redukcyjna wizja zawsze panowała w „imperium” sowieckim ustalając, dzięki koncepcji lokalnej walki kulturowej, jednolitą polityczno-ekonomiczną przestrzeń. Jeśli chodzi o amerykański „model”, który próbuje przemienić cały świat w homogeniczny system materialnej konsumpcji i techno-ekonomicznej praktyki – trudnym jest określić jakiej idei, jakiej duchowej zasady on żąda!
„Wielkie mocarstwa” nie są prawdziwymi imperiami. W rzeczywistości, współczesny imperializm powinien być zwalczany w imię tego czym prawdziwe imperium jest. Evola myślał podobnie gdy pisał: „Bez Meurs et deviens żaden naród nie może aspirować do pełnienia efektywnej i uprawnionej misji imperialnej. Nie jest możliwym utrzymać własny charakter narodowy i przy tym pragnąć, w oparciu o ten charakter, zdominować świat lub choćby jakiekolwiek obce miejsce.” [16] I dalej: „Jeśli ‚imperialistyczne’ tendencje czasów współczesnych pozostały bezowocne gdyż często przyśpieszały one upadek ludów, które się im oddawały, lub jeśli były one źródłem wszelkiego rodzaju nieszczęść, to działo się tak ponieważ, brakowało im prawdziwie duchowego – ponadpolitycznego i ponadnarodowego – elementu; jest on zastępowany przez przemoc władzy, która jest większa od tych, których chce sobie podporządkować, ale która nie ma od nich odmiennej natury. Jeśli imperium nie jest świętym imperium – nie jest ono imperium, ale rodzajem raka atakującym wszelkie charakterystyczne funkcje żyjącego organizmu.” [17]
***
Dlaczego w ogóle myśli się dziś o imperium? Czy nie jest to czyso chimeryczne wezwanie do odrodzenia prawdziwego imperium? Możliwe. Ale czy przypadkiem jest, że nawet dzisiaj, model Imperium Rzymskiego nadal inspiruje wszelkiego rodzaju próby wyjścia poza państwa narodowe? Czy przypadkowym jest, że idea imperium (Reichsgedanke), w czasach gdy idee są w nieładzie, wciąż skłania do refleksji? [18] I czy nie jest ideą imperialną ta, która leży u podstaw wszelkich obecnych debat dotyczących konstrukcji Europy? Czy koncepcja państwa narodowego jest niezastąpiona? Wielu ludzi z lewicy i z prawicy tak uważa. Jest to, przede wszystkim, punkt widzenia Charlesa Maurras`a. Według niego naród jest „największym z ciał doczesnych i kompletnym kołem wspólnotowym”. [19] Uważał on, że „nie ma większych politycznych ram niż naród”. [20] Thierry Maulnier odpowiedział: „Kult narodu sam w sobie nie jest odpowiedzią, ale ucieczką, mistyczną efuzją, lub co gorsze, groźnym odsunięciem się od problemów wewnętrznych.” [21]
To co zasadniczo porusza dzisiejszy świat znajduje się poza państwem narodowym. Ramy działania, sfera podejmowania decyzji państwa narodowego jest podzielona w wyniku wielu pęknięć. Naród jest atakowany zarówno od góry jak i od dołu. Jest kwestionowany „z dołu” przez nowe ruchy społeczne: przez wytrwałość regionalizmów i przez nowe komunitarystyczne żądania. To tak jakby pośredniczące formy socjalizacji, które wcześniej usunięto, narodziły się ponownie dzisiaj – w nowej formie. Rozdział społeczeństwa obywatelskiego i klasy politycznej znajduje odzwierciedlenie w rozprzestrzenianiu się sieci i mnożeniu się „plemion”. Ale naród jest również atakowany „od góry”, często przez przygniatające zjawiska społeczne, które kpią sobie z narodowych granic. Państwo narodowe jest pozbawiane swojej władzy przez rynek światowy i konkurencje międzynarodową, przez ponadnarodowe instytucje, aparat techno-naukowy, wiadomości globalnych mediów i międzynarodowe grupy nacisku. W tym samym czasie, coraz bardziej widoczna jest zewnętrzna ekspansja gospodarek narodowych odbywająca się kosztem rynków wewnętrznych. Gospodarka staje się zglobalizowana z powodu współdziałających sił, korporacji międzynarodowych, giełdy, globalnych makro-organizacji.
Wyobrażenie narodów także zdaje się być w kryzysie, a Ci którzy mówią o „narodowej tożsamości” generalnie mają trudność ze zdefiniowaniem jej. Narodowy model integracji wydaje się być wyczerpany. Rozwój polityki w stronę systemy władz techno-menadżerskich, który owocuje implozją rzeczywistości politycznej, potwierdza, że logika narodów nie jest już w stanie integrować nikogo, ani uregulować relacji między krytykowanym ze wszystkich stron państwem a społeczeństwem obywatelskim, które się rozpada. Tak więc naród jest postawiony przed wzrostem niektórych zbiorowych lub wspólnotowych tożsamości, w tym samym czasie gdy globalne centra decyzyjne malują nad nim ponury obraz. Daniel Bell wyraził to gdy stwierdził, że państwa narodowe stają się zbyt duże dla małych problemów i zbyt małe dla dużych. Pozbawione jakiejkolwiek rzeczywistej podstawy, państwa narodowe w Trzecim Świecie zdają się być zachodnim importem. Długoterminowe trwanie np. czarno-afrykańskich czy bliskowschodnich „narodów” wydaje się coraz bardziej niepewne. W rzeczywistości narody te są rezultatem serii arbitralnych decyzji władz kolonialnych głęboko ignorujących historyczne, religijne i kulturalne rzeczywistości lokalne. Demontaż imperiów: Ottomańskiego i Austro-Węgierskiego, w wyniku podpisania traktatów w Sevres i w Wersalu był katastrofą, której efekty są nadal odczuwalne – jak pokazują wojna w Zatoce i odnowione konflikty w Europie Środkowej.
W tych okolicznościach, jak można ignorować ideę imperium? Dziś, spośród modeli, które stworzyła Europa, jest on jedną alternatywą dla państwa narodowego. Narody są zarówno zagrożone jak i wyczerpane. Muszą one wyjść poza siebie jeśli nie chcą one skończyć jako dominia amerykańskiego supermocarstwa. Mogą to uczynić jedynie poprzez pogodzenie jednostki z wieloma, poprzez poszukiwanie jedności, która nie prowadzi do ich zubożenia. Istnieją tego niewątpliwe oznaki. Fascynacja Austro-Wegrami i odrodzenie się idei Mitteleuropy [22] są pośród nich. Zew imperium narodzi się z konieczności. Praca Kojève napisana w 1945 roku, a dopiero niedawno opublikowana, jest niezwykła. Zawarł on w niej gorące wezwanie do utworzenia „imperium łacińskiego” i przedstawił konieczność budowania imperium jako alternatywy dla państwa narodowego i abstrakcyjnej uniwersalności. Pisał on, że „liberalizm jest w błędzie nie widząc ciała politycznych poza narodem. Internacjonalizm grzeszy ponieważ nie widzi żadnej rzeczywistości politycznej poza ludzkością. Z tego też względu nie był on w stanie odkryć pośredniczącej rzeczywistości politycznej imperiów, np. związków, nawet fuzji międzynarodowych, powiązań narodowych, co stanowi dzisiejszą rzeczywistość polityczną.” [23]
W celu tworzenia samej siebie Europa potrzebuje jedności w podejmowaniu decyzji politycznych. Ale, jeśli nie chcemy zobaczyć jak znika bogactwo i różnorodność wszystkich europejskich komponentów, ta europejska jedność polityczna nie może być budowana na jakobińskim modelu narodowym. Nie może być ona też rezultatem ponadnarodowego marzenia gospodarczego brukselskich biurokratów. Europa może zostać utworzona tylko dzięki modelowi federalnemu, modelowi który jest nośnikiem dla idei, projektów, zasad, czyli, w ostatecznym rozrachunku, dzięki modelowi imperialnemu. Taki model mógłby uczynić możliwym rozwiązanie problemów regionalnych kultur, etnicznych mniejszości i lokalnych autonomii, które nie odnajdują prawdziwej pomocy wewnątrz ram państwa narodowego. Mógłby on również uczynić możliwym ponowne przemyślenie całości problemu relacji między obywatelstwem a narodowością w świetle pewnych problemów wynikających z niedawnych imigracji. Pozwoliłby on zrozumieć odżywające zagrożenie etniczno-językowego irredentyzmu oraz jakobińskiego rasizmu. Ostatecznie, ze względu na ważne miejsce nadane idei autonomii, model ten mógłby utworzyć przestrzeń dla oddolnych procedur demokratycznych i demokracji bezpośredniej. Zasada imperialna na górze, demokracja bezpośrednia na dole: oto co odnowi starą tradycję!
W dniu dzisiejszym wiele mówi się na temat nowego porządku świata i jest to na pewno konieczne. Ale pod jakim sztandarem nabierze on kształtów? Pod sztandarem człowieka-maszyny, „człowieka-komputera”, czy pod chorągwiami różnorodnych organizacji żyjących ludzi? Czy Ziemia zostanie zredukowana do czegoś homogenicznego z powodu trendów dekulturalizujących i depersonalizujących, których obecnym, najbardziej cynicznym i aroganckim, wektorem jest amerykański imperializm? Czy też ludzie odnajdą środki dla koniecznego odrodzenia ich wiar, tradycji i sposobów postrzegania świata? Oto prawdziwie decydująca kwestia, która została podniesiona na początku kolejnego tysiąclecia.
Ktokolwiek mówi federacja – mówi: zasada federacyjna. Ktokolwiek mówi imperium – mówi: zasada imperialna. Dziś ta idea wydaje się nigdzie nie pojawiać. Obecnie jest ona zapisana w historii. Jest ideą, która musi odnaleźć swoją formę. Ma ona tak przeszłość, jak i przyszłość. W czasie Wojny Stuletniej, mottem Louisa d’Estouteville`a było: „Gdzie jest honor, gdzie lojalność, tam leży mój kraj”. Mamy swoją narodowość i jesteśmy z niej dumni. Ale możliwym przy tym jest bycie „obywatelem idei” w tradycji imperialnej. Oto co stwierdził Evola: „Idea – jedynie! – winna reprezentować kraj (…) Nie fakt przynależności do tej samej ziemi, używania tego samego języka ani posiadania tych samych przodków jest tym co powinno nas łączyć lub dzielić, ale fakt wspierania lub nie wspierania tej samej idei.” [24] Nie oznacza to, że korzenie są nieistotne. Przeciwnie, pełnią one zasadniczą rolę. Znaczy to jedynie, że wszystko musi być rozpatrywane w odpowiednim kontekście. Oto cała różnica między pochodzeniem jako zasadą a pochodzeniem jako czymś czysto subiektywnym. Jedynie „pochodzenie” rozpatrywane jako zasada czyni możliwym obronę sprawy wszystkich ludów i zrozumienie, że – dalekie od bycia zagrożeniem dla danej tożsamości – tożsamości innych w rzeczywistości pełnią rolę dzięki której możliwą jest obrona własnej tożsamości w walce z globalnym systemem, który próbuje ją zniszczyć. Koniecznym jest potwierdzić wyższość idei, która zachowuje różnorodność – z pożytkiem dla wszystkich. Koniecznym jest podkreślić wartość zasady imperialnej.
Alain de Benoist
Tekst pierwotnie wygłoszony w czasie kongresu GRECE poświęconego tematowi: „Naród i Imperium”; Paryż, 24 marzec 1991 rok. [tłum. ang.: „Telos”, zima 93/ wiosna 94, nr 98-99]
Tłumaczenie z angielskiego: Tomasz Panek
Przypisy:
[1] Naissance de la Nation France (Paris: Gallimard, 1985).
[2] Les Debuts de l’Etat Moderne: Une Histoire des Idees Politiques au XIXe Siecle (Paris: Fayard, 1976) s. 92.
[3] Revolte Contre le Monde Moderne, (Montreal: L’Homme, 1972) s. 121.
[4] Les Hommes au Milieu des Ruines (Paris: Sept Couleurs, 1972) s. 141.
[5] Essais Politiques (Puiseaux: Pards, 1988) s. 86.
[6] Robert Folz, Le Coronnement Imperial de Charlemagne (Paris: Gallimard, 1964).
[7] Essais Politiques, op. cit., s. 83.
[8] Histoire de l’Empire des Habsbourg 12734918 (Paris: Fayard, 1990).
[9] Le Liberalisme Economique: Histoire de l’ldee de Marche (Paris: Seuil, 1989) s. 124.
[10] L’Ancien Regime et la Revolution, Vol. I (Paris: Gallimard, 1964) s. 65. (First edition 1856).
[11] Cf. Pierre Rosanvallon, L’Etat en France de 1789 a Nos Jours (Paris: Seuil, 1990).
[12] “Deperissement de la Nation?” in Commentaire (Spring, 1988) s. 104.
[13] Essais sur l’Individualisme (Paris: Seuil, 1983) ss. 20-1.
[14] La Nation: Essor et Declin des Societes modemes, (Paris: Fayard, 1987) s. 931.
[15] cf. Justus Beyer, Die Standeideologien der Systemzeit und ihre Uberwindung (Darmstadt, 1942).
[16] Essais Politiques, op. cit., s. 62.
[17] Revolte Contre le Monde Moderne, op. cit., s. 124.
[18] W okresie istnienia Republiki Weimarskiej doszło do prawdziwego wzrostu w dziedzinie publikacji dotyczących idei imperium i “idei Rzeszy” (Reichsgedanke). Na ten temat zob. Fritz Buchner, ed., Was ist das Reich? Eine Aussprache unter Deutschen (Oldenburg: Gerhard Stalling, 1932); Herbert Kruger, “Der Moderne Reichsgedanke,” in Die lat (December 1933) ss. 703-15 i (January 1934) ss. 795-804; Edmund Schopen, Geschichte der Reichsidee, 8 Volumes, (Munich: Carl Rohrig, 1936); Peter Richard Rohden, Die Idee des Reiches in der Europaischen Geschichte (Oldenburg: Gerhard Stalling, 1943); Paul Goedecke, Der Reichsgedanke im Schriftum von 1919 bis 1935 (Marburg: Doctoral thesis, 1951). Autorzy zajmujący się tym tematem często nie zgadzają co do znaczenia idei imperium i co do relacji między średniowieczną Rzeszą Niemiecką i Rzymskim Imperium. W kręgach katolickich, apologia imperium przeważnie wyraża nostalgię za średniowieczną, poprzedzającą wojny religijne, jednością chrześcijan. Koncepcja Rzeszy jako „Świętego Przymierza” lub jako „rzeczywistości sakramentalnej” wskazuje na romantyzm (Novalis, Adam Muller), ale również na Constantina Franza. Pod innym względem, idea „trzeciego imperium” ma chiliastyczną reprezentację od końca Wieków Średnich (ogłoszenie przez Joachima z Fiore Rządów Ducha). Po stronie protestantów można znaleźć „teologów Rzeszy”, szczególnie warto tu wspomnieć – chociaż z równych względów – Politische Ethik (Berlin, 1931) Friedricha Gogartena, Der Christliche Staatsmann: Eine Theologie der Nationalismus (Hamburg: Hanseatische Verlagsanstalt, 1932) Wilhelma Stapela iDas Reich (Berlin: Reich, 1931) Friedrich Hielschera . U Stapela głowną ideą jest to, że narodowa Rzesza posiada własny „nomos” o wyraźnie różnorodnym etnicznym charakterze, ale uświęcający niemiecką hegemonię. Zobacz jego odpowiedź udzieloną zwolennikom katolickiej Rzeszy – “Der Reichsgedanke zwischen den Konfessionen” w Deutsches Volkstum, (November 15, 1932) ss. 909-16. U Moellera van den Brucka, ta zsekularyzowana i ściśle niemiecka koncepcja imperium jest akcentowana nawet bardziej. Bardzo krytyczny wobec Świętego Imperium Rzymskiego, Moeller zarzuca Hohenstaufom to, że porwał ich „włoski miraż” i, że woleli oni raczej uczynić Imperium Rzymskie („peryferia”) żywym, niż spróbować zjednoczyć Niemców („centrum”). To jest powodem jego dziwnej sympatii do gwelfów i jego przedkładania Niemieckiej Rzeszy Narodu Niemieckiego nad Święte Cesarstwo Rzymskie.
Po 1933 roku dyskusja dotycząca idei Rzeszy (Reichsidee) była prowadzona poza oficjalnymi kręgami. Dla Carla Schmirra pojęcie imperium jest centralną reprezentacją nowego prawicowego porządku politycznego narodów powiązanych z pojęciem „makroregionu” (Grossraum) – idea, która była silnie krytykowana przez zwolenników czystko niemieckiego i volkistowskiego pojęcia imperium. Widzieli oni w Rzeszy siłę zorganizowaną do obrony „przestrzeni życiowej” opierającej się na „biologicznej” substancji ludów niemieckich. Ten argument przedstawił Reinhard Hohn („Grossraumordnung und volkisches Rechtsdenken: in Reich, Volksordung, Lebensraum, 1943, ss. 216-352). Zob. również: Karl Richard Ganzer, Das Retch als europaische Ordnungsmacht, (Hamburg: Hanseatische Verlagsanstalt, 1941-2); i Oswald Torsten, Riche: Eine Geschichtliche Studie bet die Entwicklung der Reichsidee (Munich i Berlin: R. Oldenburg, 1943).
[19] Mes Idees Politiques, (Albatros, 1983) s. 281.
[20] Enquete sur la Monarchie 1900-1909, 1st ed. (Nile Libr. Nationale, 1909) s. XIII.
[21] Au-dela du Nationalisme, (Paris: Gallirnard, 1938).
[22] Cf. Karlheinz Weissmann, „Das Herz des Kontinents: Reichsgedanke und Mitteleuropa-ldee,” in Mut (January, 1987) ss. 24-35.
[23] „L”Empire Latin,” in La Regle du Jeu (May 1, 1990) s. 94.
[24] Les Hommes au Milieu des Ruines, op. cit., s. 41.