O odejściu od systemu bolońskiego

06.06.2022

Chodzi o zasady. Wprowadzenie systemu bolońskiego stanowiło część szerszego projektu pełnej integracji Rosji ze zglobalizowanym światem, czyli przyjęcia wszystkich norm i reguł Zachodu, który uznaje się za wzorzec globalizacji.
Dotyczyło to nie tylko szkolnictwa, lecz stanowiło podstawową strategię rosyjskich władz od 1991 roku. Zarówno za czasów Borysa Jelcyna, jak i Władimira Putina, dostosowanie wszelkich sfer życia – szkolnictwa, gospodarki, kultury, nauki, polityki, technologii, mody, sztuki, wychowania, sportu, mediów – do norm współczesnego Zachodu było podstawowym celem liberalnych reform i głównym azymutem władz. Wprowadzenie systemu bolońskiego jest zaledwie niewielkim elementem tej totalnej strategii.
Oczywiście, istniała różnica między latami 1990. a 2000. Za Jelcyna całkowitemu przyjęciu wzorców i norm zachodnich towarzyszyła integracja ze zglobalizowanym światem oraz gotowość poświęcenia na jej ołtarzu wszystkiego, włącznie z suwerennością i niepodległością. Tym samym standaryzacja odbywała się równocześnie z desuwerenizacją.
Za Putina suwerenność uznano za najwyższą wartość, lecz westernizacja i standaryzacja trwały nadal. Najwyraźniej Putin wziął przykład z Piotra Wielkiego i postanowił skorzystać z technologii zachodnich, by wzmocnić kraj, i w odpowiednim momencie, opierając się na zapożyczonych standardach, przeprowadzić decydujące uderzenie. Przecież Piotr także otworzył okna na Europę, by wystawić z nich rosyjskie armaty. On jednak niszczył przy tym tradycję rosyjską, zaś Putin miał już społeczeństwo, w którym tradycja ta została zniszczona wcześniej.
Jeśli przyjąć, że Putin kontynuował strategię kopiowania systemu zachodniego w celu wzmocnienia suwerenności Rosji, a innych sensownych hipotez raczej brak, to wraz z rozpoczęciem Specjalnej Operacji Wojskowej (SOW) nastąpiła chwila prawdy; nadszedł czas kontruderzenia. Zaczęła się kontrofensywa. Uderzenie przeciwko Zachodowi, który uparcie próbował oderwać od nas Ukrainę, ogłupiając i hipnotyzując dość prostaczkowatą ludność małorosyjską. Znów pojawia się tu analogia z Piotrem: nowa bitwa pod Połtawą, do której Rosja konsekwentnie zmierza od lutego 2022 roku. Wszystko tu pasuje.
Istnieje jednak jedna różnica między XVIII a XXI wiekiem. Współczesne technologie zachodnie związane są nierozerwalnie z ideologią. Technika zawiera wyraźny kod globalizmu i liberalizmu. Serwilistycznie kopiowane przez Rosję przez ostatnie 30 lat metodologie nauczania i dyscypliny naukowe, podobnie jak towary i przedmioty, nie są neutralne w sensie ideologicznym. Początkowo wszystko to było oznaką porażki, a później już „sprytnym planem” koncentracji i przygotowania do kontruderzenia. Co dziś robić z elementami, technologiami i instytucjami, które Rosja skopiowała z Zachodu? Są one obecne wszędzie – w technologiach IT, instytucjach finansowych, kodach kulturowych, mechanizmach rynkowych, udziale w międzynarodowym podziale pracy, dostawach surowców energetycznych, a nawet w samej demokracji, parlamentaryzmie, wyborach, prawach człowieka, praktycznie we wszystkim… Po trzydziestu latach dominowania tej strategii Rosja nie ma prawie nic swojego. System boloński to tylko jeden z przejawów. Problem ten, jak w lustrze, pozwala ujrzeć wszystkie pozostałe.
Co zatem zrobić ze standardami zachodnimi w sytuacji, gdy Zachód odstawił nas od stolika i musimy dać mu stanowczą odpowiedź cywilizacyjną?
Jest to dziś najważniejsza kwestia. Stała się ona krytycznie istotna wraz z rozpoczęciem SOW, a jednocześnie zależy od niej bezpośrednio nasze Zwycięstwo. Przecież nawet nasze relacje z Kijowem, przy całym jego szaleństwie po Majdanie 2014 roku, również odsyłają nas do tego dylematu.
- Zostańcie z nami – nalega Moskwa.
- Dokąd zmierzacie, skoro mamy decydować czy iść z wami, czy nie? – pyta Kijów.
Moskwa odpowiada: - Idziemy na Zachód, w zglobalizowany świat i wszystko w imię tego standaryzujemy. Wprowadziliśmy system boloński.
- Idziecie na Zachód? My sami też tam idziemy, mamy do niego bliżej i wprowadzamy też system boloński.
- Pożałujecie! – złości się Moskwa.
Kijów się nie poddaje i dalej swoje o słoninie, „herojach”, ruchu bezwizowym i… Banderze. Dobrze to znamy.
Cały problem leży więc w odpowiedzi na całkiem uprawnione pytanie Kijowa: dokąd zmierzacie? Nasza odpowiedź jest kłamliwa, świadomie wymijająca, wręcz nieprawidłowa i nieuczciwa. Jeśli Rosja zmierza na Zachód, to wszystkie bratnie narody mogą z powodzeniem robić to samo samodzielnie, bez niej. Zachodnie podręczniki i instrukcje obsługi całkiem łatwo przetłumaczyć z angielskiego czy chińskiego na ukraiński, kazachski, tadżycki, a nawet czeczeński czy tatarski. Rosyjski jako pośredniczący jest tu kompletnie niepotrzebny.
Dlatego za Jelcyna (niech będzie przeklęty) wszyscy od nas pouciekali. I dlatego nie wracają do nas i przy Putinie, dopóki pozostajemy przy paradygmacie marszu na Zachód.
Teraz to hasło upadło. Okazuje się, że sami tam nie zmierzamy, a Zachód nie tylko na nas nie czeka, lecz – jak widać – przeraźliwie nas nienawidzi; stąd taka oszalała fala rusofobii, którą SOW jedynie uwolniła.
A my przez 30 lat szliśmy i mówiliśmy, że doń zmierzamy, samym sobie i innym.
Okazało się nagle, że nie idziemy, i urzędnicy z Ministerstwa Szkolnictwa pospiesznie zapragnęli stać się radykalnymi patriotami: precz z systemem bolońskim! Czy to nie zbyt proste?
Po pierwsze, rezygnacja z systemu bolońskiego jest możliwa i potrzebna (my, patrioci, dawno o to walczyliśmy), jednak zwyczajny powrót do modelu radzieckiego nie jest rozwiązaniem. To niemożliwe i bezsensowne. Konieczne jest wypracowanie wyraźnej ideologii kształcenia odpowiadającej Rosji jako cywilizacji. Cywilizacji, która rzuciła wyzwanie Zachodowi.
Czy ktokolwiek z urzędników ministerstwa potrafi choć na chwilę pomyśleć o tak poważnych kwestiach? Nie ma takich.
Po drugie, system boloński dotyczy formy kształcenia, podobnie jak Jednolity Egzamin Państwowy. W żaden sposób nie dotyka zaś treści. Powrót do specjalności i standardów radzieckich przy jednoczesnym zachowaniu treści liberalnych podstawowych dyscyplin humanistycznych byłby działaniem kompletnie bezsensownym. System boloński ma na celu zsynchronizowanie liberalizmu i globalizmu w treści kształcenia z ogólnie przyjętymi na Zachodzie formami kształcenia i oceniania. Edukacja to podstawowy instrument panowania nad umysłami. Nieprzypadkowo liberałowie w ciągu 30 lat przygotowali całą armię wykładowców – agentów wpływu liberalizmu. Pełno ich na wszystkich rosyjskich uczelniach, przede wszystkim na uniwersytetach. Pilnowały tego zachodnie służby specjalne, wspierane przez związane z nimi fundacje, jak ta George’a Sorosa, ale nie tylko ona. Właśnie oni największą uwagę zwracali na treść, paradygmaty ideologiczne. To nie sprawa dla urzędników. Obawiam się, że również nie dla czekistów, no bo jakie wykształcenie sami zdobyli? Jakieś wyjątkowe? Owszem, podkreślano w nim patriotyzm, ale kto formułował treści ideologiczne? Znów wracamy do wniosku, że powrót do starych, radzieckich kadr nie jest wyjściem z sytuacji. To ludzie bardzo często godni szacunku, lecz nowy świat rozumiejący jedynie częściowo, choć nadal mający kręgosłup moralny. To jednak nie wystarczy.
Po trzecie, nawet jeśli założymy, że władze zrozumiały wagę suwerennego kształcenia, wcześniej kontrolowanego przez liberalną agenturę, i poważnie chcą się nim zająć, to sprawy nie da się załatwić bez analogicznej transformacji innych obszarów. Bo czyż można deliberalizować i dewesternizować system szkolnictwa i jednocześnie zachowywać zachodnie standardy liberalne we wszystkich pozostałych sferach życia? Rynek, kapitalizm, cyfryzacja, Sztuczna Inteligencja, bezkrytyczna wiara w postęp naukowy i technologiczny, robotyzacja, w końcu też demokracja, parlamentaryzm, społeczeństwo obywatelskie i prawa człowieka – wszystko to kalki liberalnych standardów zachodnich, które zapuściły w społeczeństwie tak głębokie korzenie, że sama myśl o konieczności ich wyrwania budzi przerażenie u każdego we władzach (naród rozumuje w sposób jaśniejszy i prostszy).
Wszystko to w nieunikniony sposób prowadzi do ideologicznych dreszczy.
I pojawia się myślenie, że możemy sami zbudować sobie współczesny Zachód, taki sam, tylko bez LGBT+. A może nawet z LGBT+, tylko takim „patriotycznym”, lojalnym wobec rządzących. Odrzucimy przeklęty, zachodni system boloński i wdrożymy swój „rosyjski system boloński”. I tak ze wszystkim.
Bardzo mądra decyzja. Dopóki nad nią pracujemy, proponowanie czegoś naprawdę przemyślanego nie ma sensu. Oczywiście, wyjście istnieje, lecz najpierw władze powinny nabrać przekonania, że to co proponuje się dziś, żadnym wyjściem nie jest. Nie ma nawet z wyjściem nic wspólnego. To dreszcze. Jeśli nie zaczniemy myśleć w sposób suwerenny, skończy się na tłumaczeniu instrukcji obsługi odkurzacza na starosłowiański albo przyozdabianiu tego odkurzacza czerwonym krawatem.
Przekonałem się już, że dawanie rad ludziom, którzy ich nie potrzebują i – co więcej – przekonani są o tym, że wiedzą wszystko, jest całkowicie pozbawione sensu, a nawet błędne. Dlatego trzeba przygotować się na grę zwierciadeł – odejście od systemu bolońskiego, odejście od odejścia od systemu bolońskiego, odejście od odejścia od odejścia od systemu bolońskiego itd.
Podobnie jak z pozostałymi obszarami zamiany importu na własne. Gdy ten cykl się zakończy, porozmawiamy poważnie o reformach systemu kształcenia. Nie z ludźmi przypadkowymi.