Męka Simonjan i przesłanie Dugina o boskiej walce
Aleksandr Dugin przesłał słowa wsparcia Margaricie Simonjan. Dziś redaktor naczelna „Russia Today” stoi w obliczu operacji; w zeszłym tygodniu zdiagnozowano u niej poważną chorobę. „Jest takie powiedzenie” – powiedział Dugin.
Dugin opublikował swoją wiadomość na swoim kanale w Telegramie. Podkreślił, że życie Margarity Simonjan nie było łatwe – na pierwszy rzut oka sukces za sukcesem, zwycięstwo za zwycięstwem, ale tragedie nadchodziły jedna za drugą.
„Być może taka jest natura samego życia: wznosimy się w niebo tylko po to, by rozbić się w głębinach ziemi – a następnie wszystko po to, by znów się wznieść” – zauważył Dugin. Dodał: „W tej chwili Margarita, która stoi na pierwszej linii frontu naszej cywilizacji, broniąc jej najlepiej, jak potrafi, z całych sił, przechodzi ciężką próbę. Nieszczęście dotknęło jej męża Tigrana Kieosajana, a teraz sama Margarita została zdiagnozowana z ciężką chorobą i musi przejść operację. To poważna męka”.
Dugin kontynuował jednak: „Jest takie powiedzenie”:
„Kogo Bóg miłuje, tego karci. Zazwyczaj nikt tego nie rozumie. Myślą, że mówi się to tylko dla otuchy. Nie, absolutnie nie, to nie dla otuchy. Taka jest natura Bożej miłości. Nic nie jest cięższe, nic nie jest piękniejsze. Bóg uciska nas pod swoją boską piętą, jak winogrona, aby wydobyć z naszych dusz coś większego i cenniejszego. Droga Margarito, wszyscy jesteśmy teraz z Tobą, całym sercem i duszą. To nie są słowa. To coś o wiele, wiele więcej. Wierzymy w Ciebie – jesteś nam wszystkim potrzebna. Pokonaj tę chorobę, gdyż wciąż mamy przed sobą wiele bitew. Bitw, które oczywiście wygramy. Dzięki Tobie, Twojej odwadze i nam wszystkim razem”.
Co stało się z Margaritą Simonjan?
Dzień wcześniej Margarita Simonjan ogłosiła swoją chorobę na żywo, zwracając się bezpośrednio do publiczności. Poinformowała również, że jej mąż, Tigran Kieosajan, od dziewięciu miesięcy pozostaje w śpiączce. Jego stan jest nadal bardzo poważny. To, jak długo Simonjan pozostanie w szpitalu, będzie zależało od wyniku operacji. A teraz, własnymi słowami:
„Coming out – wiecie, jak to mówią w Ameryce…
Długo i intensywnie się zastanawiałem, czy wyjść na antenę, czy nie. A tu siedzę z medalem na piersi. I tak przyszłam. Mam wiele odznaczeń państwowych; nigdy nie noszę ich publicznie. Zawsze czuję się jednocześnie dumna i niezręcznie, kiedy je otrzymuję. Gdyż oczywiście, kiedy przepracowuje się 25 lat w systemie, w taki czy inny sposób w strukturach władzy państwowej, zawsze na widoku publicznym – zdobycie takiego medalu jest stosunkowo łatwe. Znacznie łatwiejsze niż dla palacza w Niewinnomyssku czy pielęgniarki w Łabytnangi, którzy prawdopodobnie zasługują na te medale równie mocno, a może nawet bardziej, swoją bezinteresowną pracą.
Jednakże ten medal jest prawosławny i to wiele dla mnie znaczy, że Kościół zwrócił na niego uwagę. Wczoraj Patriarcha mi go wręczył. Kiedy byłam już pewna, że nie wystąpię dziś na antenie, a może już nigdy, Patriarcha wziął mnie za rękę i powiedział: „Jesteś wojowniczką”. Ponieważ mi to powiedział, poczułam się w obowiązku wystąpić dziś na antenie i powiedzieć prawdę. Gdyż zawsze lepiej samemu mówić prawdę, niż pozwolić widzom karmić się plotkami, które nieuchronnie rozprzestrzenią się kanałami i portalami plotkarskimi. Muszę mówić prawdę i muszę wspierać tych, którzy doświadczają tej samej prawdy.
Oczywiście wiecie, że mój mąż, Tigran Kieosajan, leży w śpiączce w szpitalu od dziewięciu miesięcy. Kłopoty nadchodzą falami. W naszym domu dało upust burzy losu. Od naszego ostatniego spotkania na antenie, zaledwie w zeszłym tygodniu, u mnie samej zdiagnozowano straszną, poważną chorobę. Jutro będę miała operację, tutaj, pod miejscem, gdzie ten medalik spoczywa na mojej piersi. Przyszłam jednak, gdyż Patriarcha powiedział, że jestem wojowniczką. Przyszłam, aby wesprzeć matki, żony, siostry i córki, które teraz czekają na powrót swoich bliskich z frontu”.
Tłum.: dr Krzysztof Karczewski